Recenzja: Wuchang Fallen Feathers (PS5)

Kolejna chińska gra akcji typu soulslike chce podbić rynek, czy warto zainteresować się Wuchang Fallen Feathers? Tego dowiesz się z naszej recenzji.

Nie ulega wątpliwości, że wydane w ubiegłym roku Black Myth Wukong szturmem zdobyło uznanie graczy. Tytuł sprzedał się w ponad 25 milionów egzemplarzy. Oczywiście duża w tym zasługa fanów z Chin. Z pewnością na podobny sukces liczą chińscy twórcy ze studia Leenzee wraz ze światowym wydawcą 505 Games. Wuchang Fallen Feathers już jutro trafi na konsole PS5 i Xbox Series X/S oraz do abonamentu Xbox Game Pass. Z poniższego artykułu dowiesz się, czy warto zainteresować się omawianą produkcją.

Zarys fabularny

W Wuchang Fallen Feathers gracz wciela się w uzdolnioną piratkę, która cierpi na amnezję. Niestety dla Wuchang, bo tak nazywa się główna bohaterka, amnezja, to jeden z najmniejszych problemów. Budzimy się w tajemniczym miejscu, nie wiemy, kim jesteśmy, ani co się wydarzyło. Szybko okazuje się, że Wuchang cierpi na chorobę zwaną upierzeniem. Na jej ciele zaczynają pojawiać się pióra, w wyniku postępu choroby straciła pamięć, popadła w obłęd i przeszła demoniczną przemianę. Wuchang nie umiera lub nie zmienia się w potwora, jak większość osób, które zachorowały. Korzystając z nowych mocy, wyrusza w podróż, której celem jest odnalezienie lekarstwa na wspomnianą chorobę. Miejsce akcji jest kraina Shu podczas mrocznych i burzliwych rządów późnej dynastii Ming. W trakcie naszej wędrówki spotkamy nie tylko walczące ze sobą frakcje, ale również wiele różnych potworów, które powstały w wyniku tajemniczą choroby.

Recenzja: Wuchang Fallen Feathers (PS5)

To tyle słowem wstępu reszta historii opowiada jest w stylu Elden Ringa. Niestety Wuchang Fallen Feathers nie ma polskiej wersji językowej, co w czasach AI i ChatuGPT można uznać za spore rozczarowanie. Historię świata gry poznajemy tylko za pomocą odnalezionych notatek lub rozmów z napotkanymi mieszkańcami, którzy nie panikują na widok naszej choroby. Notatki oraz odbyte dialogi nigdzie się nie zapisują, nie ma też bestiariusza potworów oraz żadnego opisu bossów. W grze nie ma mapy, mini mapy oraz żadnych wskazówek co do sekretów na danym terenem. Można odczuć, że oprócz Elden Ringa dużą inspiracją dla twórców było równie The Legend of Zelda.

Czym walczymy?

Wuchang Fallen Feathers nie jest typową grą soulslike typu Dark Souls, to bardziej slasher z elementami soulslike’owymi. Gra cały czas zachęca nas, abyśmy atakowali przeciwnika, a nie czekali na blok i kontrę. Na początku trochę irytowało mnie, że blok jest dostępny tylko na toporze. Reszta broni, jak miecze (długi, krótki, dwa ostrza), czy włócznia polegają na idealnym odbiciu ciosu przeciwnika. W dalszych etapach rozgrywki to zaczęło mieć jednak sens, gdyż idealny unik lub odbicie ładuje nam od jednego do pięciu Skyborn Might. Im więcej ich naładujemy, tym z mocniejszego czaru będziemy mogli skorzystać. W menu skrótów możemy maksymalnie przypisać cztery czary. Podobnie jest z przedmiotami użytkowymi, tu również możemy przypisać tylko cztery przedmioty.

Recenzja: Wuchang Fallen Feathers (PS5)

Fanów broni dystansowych niestety muszę rozczarować, mimo że przeciwnicy dysponują łukami (mają też strzały wybuchowe), a nawet karabinami jednostrzałowymi, to nasza postać nie ma ich w swoim arsenale. Uciążliwe robi się to dopiero w końcowych etapach gry, gdy coraz częściej spotykamy przeciwników ustawionych na wysokościach. Pozostaje wejść do nich po drabinie lub szukać innej drogi. Niestety nawet nasz ekwipunek nie pęka od miotanych przedmiotów. Tak naprawdę do dyspozycji mamy tylko garnki z naftą oraz sztylety. Garnkiem daleko nie rzucimy, natomiast sztylet zadaje śmiesznie małe obrażenia, nadaje się głównie do zwabienia przeciwnika.

Magią i… chorobą

W Wuchang Fallen Feathers możemy korzystać z zaklęć magicznych oraz tych wywołanych chorobą. W każdym razie zaklęcia dzielą się na Magic i Feathering. Zaklęcia magiczne oparte są na żywiołach oraz defensywie i ofensywie. Mam tu pociski ogniowe, pioruny, zamrażające, do tego możemy wzmocnić kolejny strzał, rzucić sobie magiczny pancerz, a nawet umieścić pod nogami magiczną kałużę, która będzie nas leczyć. Natomiast za pomocą zaklęć Feathering możemy nakładać na przeciwnika różne statusy – trucizna, skażenie, czy eksplodujący gaz. Mamy także zaklęcia nawiązujące do naszej choroby, choćby włócznię z piór, która możemy rzucić w przeciwnika.

Recenzja: Wuchang Fallen Feathers (PS5)

Aby skorzystać z zaklęć, musimy nabijać Skyborn Might. Proste zaklęcia wymagają jednego kryształka, natomiast te najmocniejsze nawet czterech. Podstawową metodą zbierania kryształów jest wykonanie perfekcyjnego uniku lub odbicia. Jednak z czasem w drzewku rozwoju pojawią się dodatkowe możliwości ich zdobycia, choćby przez zadawanie obrażeń.

Moda na pancerze

Byłem mocno zaskoczony tym, jak często musiałem przebierać swoją główną bohaterkę. Nie da się mieć jednego stroju, który sprawdzi się przez całą grę. Tym bardziej że twórcy pokusili się o naprawdę wiele różnych statusów, które mogą nałożyć na nas przeciwnicy. Stroje dzielą się na reduktory obrażeń oraz reduktory odporności. Co ciekawe pancerz, który ma wysoką redukcję od paraliżu, wcale nie musi mieć wysokiej odporności na błyskawice. Twórcy na tyle zaszalali z odpornością pancerzy, że mają one osobne statystyki dla broni tnących (miecze) uderzających (atak wręcz, topór) oraz kłujących (włócznia). Naprawdę, nie raz poczułem się, jak bym przebierał Simskę, a nie piracką wojowniczkę.

Jednak z drugiej strony, gra ma naprawdę wiele pięknych strojów inspirowanych mitologią chińską. W wielu grach zdarza się, że coś ma świetne statystyki, ale beznadziejnie wygląda. W Wuchang Fallen Feathers istnieje na szczęście całkowicie darmowy transmog. Dla każdego z czterech części pancerza możemy ustawić dowolny wygląd zdobytego lub kupionego przedmiotu. Tak, kupowałem armory tylko dlatego, aby moja waifu Wuchang ładnie w nich wyglądała. Tak, możemy Wuchang ubrać w skąpe szaty, aby podziwiać zaawansowane animacje ciała głównej bohaterki. Cóż, efekt Stellar Blade przyjął się bardzo dobrze.

Desperacja w Despair

Wrócimy jednak na chwilę do odporności naszego pancerza. W grach RPG przyzwyczajeni jesteśmy do tego, że nasza postać może ulec podpaleniu, zamrożeniu, paraliżowi, otruciu, nawet skażeniu. Jeżeli nie użyjemy odtrutki na czas, to trucizna zacznie przyjmować nasz pasek HP, odbierając nam powoli lub szybko życie. I to jest jak najbardziej OK. Jednak to, co robi status Despair powodował, że ze złości czułem, jakby i na moim ciele zaczęły wyrastać pióra. Otóż błyskawicznie narastający Despir powoduje, że nasza postać zamienienia się momentalnie w krzak. Umieramy, a z naszego ciała wyrastają pnącza. Jeżeli mamy pancerze redukujące ten status, to zyskujemy kilka dodatkowych sekund na użycie odpowiedniej odtrutki.

Despair

W początkowych etapach rozgrywki dało się z tym żyć, gdyż były to tylko kryształy w kopaniach. Zbliżenie się do nich lub rozbicie w wyniku walki powodowały naszą szybką śmierć. Jednak w późniejszych etapach gry, twórcy postanowili, że dodadzą przeciwników, którzy po prostu promieniują tym całym Despair. Nie raz zdarzyło się, że nie widząc przeciwnika po prostu wbiegłem w tą niewidzialną chmurę, nie mając przy sobie odpowiedniego pancerza, oraz tabletek, ginąłem, tracąc wiele ciężko wywalczonej waluty. A nawet widząc oponenta, to i tak ciężko się z nim walczy. Trzeba momentalnie się zbliżyć, szybko go pokonać i jeszcze mieć chwilę na zażycie odtrutki. Naprawdę, Despair i upadki z wysokości, to moja TOP-ka śmierci w Wuchang Fallen Feathers.

Kamera w bańce mydlanej

Skoro już narzekam, to chciałbym opowiedzieć o jeszcze jednej frustrującej rzeczy, która nie raz bardzo denerwowała mnie w Wuchang Fallen Feathers. Otóż nasza bohaterka zamknięta jest w niewidzialnej kuli, po której zewnętrznych ścianach w stałej odległości porusza się kamera. Ta kamera nie potrafi odbijać się od ścian czy przeszkód. Nie potrafi też sama zbliżyć się lub oddalić się od naszej postaci. Efekt jest taki, że walcząc przy ścianie, tracimy naszą postać z oczu. Walcząc przy drzewach, belkach, skrzynkach ogólnie różnych przeszkodach, często zdarzało się, że po prostu przedmioty te zasłaniały główną bohaterkę.

Wuchang Fallen Feathers
Wuchang Fallen Feathers

Ja zdaje sobie sprawę, że grom soulslike’owy wybaczamy dużo, choćby przenikanie tekstur i inne glicze graficzne. Nikt nie jest zaskoczony, gdy zginie od ciosu przez ścinę, drzwi lub duży przeciwnik wejdzie do dwa razy mniejszego pomieszczenia. Jednak praca kamery, to jeden z najważniejszych aspektów każdej gry, nie tylko soulsów, ale też wyścigów, sportówek, nawet bijatyk. Jeżeli czegoś dobrze nie widzisz, to jak możesz odpowiednio zareagować?

Drzewko rozwoju

Wróćmy jednak do zalet Wuchang, których na szczęście jest zdecydowanie więcej. Dosyć udanym i ciekawym pomysłem okazało się być drzewko rozwoju zamiast typowego menu, w którym rozdzielamy punkty pod konkretne statystyki. „Walutę” oczywiście nadal zdobywamy i tracimy, walcząc z przeciwnikami. Odniosłem wrażenie, że drzewko rozwoju było trochę wzorowane na tym, co znajdziemy w Path of Exile II. Zaczynamy w centrum i do wyboru mamy sześć dróg rozwoju. Idąc w lewo, rozwijamy magię oraz przedmioty użytkowe (apteczki, antybiotyki, przedmioty wzmacniające). Po prawej stronie mamy także rozwój magi oraz miecza jednoręcznego. Małym mieczem tak naprawdę nie walczymy, cały czas wykonujemy tylko idealne uniki, aby szybko ładować pasek od używania zaklęć. Idąc w górę, rozwijamy walkę toporami oraz dwoma mieczami. Zmierzając w dół drzewka, mozmey specjaliżować się w używaniu włóczni oraz długiego miecza.

Recenzja: Wuchang Fallen Feathers (PS5)

Oczywiście każdy wydany przez nas punkt, wymaga coraz większego dostarczenia waluty do kapliczki. Zdobyte punkty możemy resetować lub odejmować ich dowolną liczbę bez żadnych opłat. Dzięki temu przemierzając konkretny rejon, walczyłem głównie za pomocą topora lub włóczni, a na bossów niemal wszystkie punkty inwestowałem w siłę magii i zaklęć. Jeżeli chodzi o zwiększanie liczby apteczek oraz mocy ich działania, to musimy odnaleźć ogromne skrzynie. Zazwyczaj są one dobrze ukryte lub dostępu do nich strzeże potężny przeciwnik. Jednak jak wspomniałem, gra nie ma mapy, nie ma też wskazówek co do ukrytych przedmiotów w danym rejonie. Jednak po promierze z pewnością pojawi się wiele poradników na YouTube.

Szaleństwo w chorobie

Wuchang może wykorzystywać swoją chorobę na różne sposoby. Z pewnością najbardziej intrygującym sposobem jest tryb Inner Demon. Nasza bohaterka może kontrolować tempo jego narastania, zadając większe obrażenia, używając konkretne przedmioty, a nawet odblokowując nowe umiejętności. Problem polega na tym, że Wuchang otrzymuje również więcej obrażeń, gdy Inner Demon osiągnie określony poziom. Jeśli przyjmiemy za dużo obrażeń lub zginiemy, to nasza śmierć spowoduje pojawienie się widma. Kilka razy również zdarzyło się, że mój wewnętrzny demon zaatakował mnie także w trakcie normalnej rozgrywki.

Inner Demon

Tajemnicza złodziejka

Widmo, czyli złodziejka naszej waluty. Czasami może się zdarzyć, że w miejscu, w którym zginęliśmy, nie ma naszego znaku śmierci, tylko czek tajemnica wojowniczka. Walutę odzyskamy, gdy ją pokonamy lub całkowicie stracimy w wyniku porażki. Tajemniczą wojowniczkę możemy także wykorzystać jako broń. Atakuje ona nie tylko gracza, ale wszystko, co zobaczy. Napotkane potwory oraz ludzie również ją zaatakują. Warto więc podholować ją do grupki przeciwników lub twardszego potwora, aby zrobiła robotę za nas. Jeżeli złodziejka zginie w walce z NPC-ami, to również odzyskamy całą skradzioną nam walutę.

Kraina Shu jak malowana

Wuchang Fallen Feathers podzielono na pięć rozdziałów, o ile w pierwszym można spędzić kilka godzin, tak w kolejnych nawet kilkanaście. Po czterech rozdziałach czas na konsoli pokazywał lekko ponad 50h. Lokacje w większości przypadków są fantastycznie zaprojektowane. Zaczynamy w wiosce położonej wysoko w górach. Pięknych widoków z pewnością tu nie brakuje. Jednak recenzowany tytuł należy do gatunku dark fantasy, więc nie brakuje tu również długich wędrówek w podziemiach, czy po kopalniach pełnych potworów. Odwiedzimy spalone wioski, czy takie całkowicie zdewastowane przez upierzenie. Tak naprawdę rozczarowała i zmęczyła mnie tylko zimowa lokacja, w której musieliśmy rozpalić trzy duże ogniska, aby dostać się do głównego bossa.

Natomiast bez wątpienia moje serce skradła kraina Avian w czwartym rozdziale. To fantastycznie zaprojektowany las fantasy, który zwiedzałem sobie powoli z wielką przyjemnością. W tym miejscu również stoczyłem epicki pojedynek z jednym z najlepiej zaprojektowanych bossów w całej grze.

O bossach i przeciwnikach

Wuchang Fallen Feathers jest dosyć solidnie wyważoną grą, jeżeli chodzi o poziom trudności bossów. Stopniowo trafiamy na coraz mocniejszy i szybszych przeciwników, którzy korzystają, z coraz większej kombinacji ciosów. Tak naprawdę weryfikacja dla wielu graczy przyjdzie wraz z trzecim bossem. To dosyć szybka pani komandor z dwoma mieczami. Możemy ją pokonać, tylko stosując idealne odbicia, uniki oraz atakując magią. Tańczyłem z nią kilka godzin, zanim padła. Ale wszystko to, czego się nauczyłem o parowaniu i zaklęciach mocno zaprocentowało w dalszych etapach gry. Ogólnie gra ma dosyć ciekawie zaprojektowanych bossów, szczególnie tych ludzkich.

Oprawa audiowizualna

Na konsolach Xbox Series X, jak i PS5 znajdziemy trzy tryby rozgrywki: Jakość (30 FPS), Zrównoważony (40 FPS) i Wydajność (60 FPS). W przypadku PS5 Pro tryb jakości ma 60 klatek, a wydajności 80 klatek na sekundę. Wuchang Fallen Feathers w ostatnich etapach powstał na Unreal Engine 5, jednak w kilku miejscach da się zauważyć, że nad grą pracowano od wielu lat. Za to absolutnie fantastycznie przygotowano muzykę, szczególnie w pojedynkach z bossami. Niesamowicie brzmi połączenie chińskich instrumentów z nowoczesną elektroniką.

Podsumowując

Z soulsowymi grami akcji często jest tak, że nienawidzisz ich w trakcie rozgrywki i myślisz o niskiej ocenie, a gdy już pokonasz bossa, z którym rywalizowałeś kilka godzin, to czujesz się nagle fantastycznie i wszystko Ci się podoba. Wuchang Fallen Feathers jest oczywiście taką grą, która będziesz kochać i nienawidzić jeszcze bardziej. Jedno jest pewne, Chińczycy dostarczyli nam kolejny wysokiej jakości produkt, do tego w bardzo atrakcyjnej cenie. Na konsolach zapłacimy 219 zł, na Steam zaledwie 169 zł. Do tego subskrybenci Xbox Game Pass mogą grać w dniu premiera za darmo. W zależności od umiejętności jest to ogromna gra na 40, a nawet 50 godzin.

Wielka szkoda, że gra nie jest w polskiej wersji językowej, do tego kamera lubi utrudniać rozgrywkę. Jednak z drugiej strony prezentowanie historii mocno wzorowane jest na Elden Ringu. Nie ma tu mapy ani żadnych wskazówek, nie wiesz jakie sekrety znajdują się w danej lokacji. Wiedze chłoniesz z notatek oraz tego, co widzisz i słyszysz od napotkanych mieszkańców. Jeżeli taka forma narracji wam nie przeszkadza i lubicie bardziej slashery niż typową rozgrywkę z Dark Souls, to Wuchang Fallen Feathers jest grą godną waszej uwagi.

Grę do recenzji dostarczył wydawca - 505 Games.

Other contents

www.GameFeed.pl - wszystkie newsy w jednym miejscu

Data premiery Battlefield 6 wyciekła? Podobno zagramy pod koniec roku

Data premiery Battlefield 6 wyciekła? Podobno zagramy pod koniec roku

Pierwsze wrażenia z Reclaim the Sea (PC) – Wybierz się na podbój mórz

Donkey Kong Bananza – recenzja (NS2). Świetny początek kolejnej generacji!

Nieprzerwany cykl złości. Jaka jest cena zemsty? The Last of Us Part II Remastered – recenzja gry

Nieprzerwany cykl złości. Jaka jest cena zemsty? The Last of Us Part II Remastered – recenzja gry

35 tysięcy godzin w grze i negatywna recenzja na Steamie. Rozczarowany gracz żąda zwrotu środków

35 tysięcy godzin w grze i negatywna recenzja na Steamie. Rozczarowany gracz żąda zwrotu środków

Nadchodzący film Resident Evil będzie się rozgrywał równolegle do drugiej i trzeciej odsłony serii - sugeruje wyciek

Nadchodzący film Resident Evil będzie się rozgrywał równolegle do drugiej i trzeciej odsłony serii - sugeruje wyciek

Bethesda testuje cierpliwość graczy. Do Starfield wciąż zmierzają „ekscytujące rzeczy”

Bethesda testuje cierpliwość graczy. Do Starfield wciąż zmierzają „ekscytujące rzeczy”

Nowe RPG od twórców Metroid Dread rozczarowało finansowo. Wydawca uważa, że to część szerszego problemu branży

Nowe RPG od twórców Metroid Dread rozczarowało finansowo. Wydawca uważa, że to część szerszego problemu branży

PS5 w końcu pozwoli parować kontroler z kilkoma urządzeniami jednocześnie. Nadciąga aktualizacja

PS5 w końcu pozwoli parować kontroler z kilkoma urządzeniami jednocześnie. Nadciąga aktualizacja