Z recenzjami gier typu roguelike zawsze mam mały problem, ponieważ bardzo często obejrzenie napisów końcowych to dopiero początek przygody. Tak właśnie wygląda sytuacja z niewielkim tytułem od studia 1LastGame. Jak na razie udało mi się przelecieć przez cztery próby, w czym jedna z nich zakończyła się dosłownie na walce z ostatecznym przeciwnikiem. W związku z tym postanowiłem na chwilę przerwać morskie podboje i spisać swoje pierwsze wrażenia z Reclaim the Sea.
Zanim to jednak nastąpi chciałbym pochwalić podejście twórcy. Gra jest na rynku od ponad tygodnia, a już doczekała się kilku mniejszych łatek. Widać, że projektant czyta komentarze oraz oceny na platformie Steam i już szykuje kolejne ulepszenia, bazujące na informacjach w nich zawartych. Oznacza to, że po wydaniu gry nie spoczął na laurach, tylko planuje dalej rozwijać swoje cyfrowe dziecko.
Reclaim the Sea to taktyczna gra typu roguelike, w której przejmujemy kontrolę nad pirackim okrętem. Naszym celem jest dopłynięcie do miasta Veritas. Niestety jego położenie nie jest znane, więc zanim dobijemy do portu, czeka nas długa podróż przez morskie fale. Podczas wędrówki odwiedzimy kilka losowo generowanych stref, pełnych różnego rodzaju spotkań. Czasami natkniemy się na przeciwników. Innym razem uratujemy nieszczęśników uwięzionych na płonącej platformie. Po drodze odwiedzimy także mnóstwo sklepów pełnych dział i schematów nowych komponentów do naszej łajby. Zahaczymy również o porty, gdzie rekrutujemy nowych członków załogi.
Jak wiadomo o okręt i marynarzy trzeba dbać. Każda wyprawa w nowe miejsce wymaga odpowiednich zasobów. Podobnie zresztą jak naprawy po morskich walkach, które będą nieodłączną częścią rozgrywki. Te niezbędne do przeżycia zapasy możemy nabyć za znajdowane tu i ówdzie złoto. Bardzo podoba mi się fakt, że wszytko jest w miarę jasno wytłumaczone, dzięki czemu łatwo zrozumieć wszelkiego rodzaju zależności.
Strona audiowizualna tytułu, pomimo braku bajerów, prezentuje się nie najgorzej. Według mnie taki prosty pixel art pasuje do tego typu projektu i nie należy go skreślać za brak wodotrysków. Dzięki prostocie wszystko widać jak na dłoni. Menu jest przejrzyste i nie zaśmiecają go żadne fajerwerki. Jedyne co mnie trochę irytowało to muzyka. Mam wrażenie, że ścieżka dźwiękowa składa się z jednego zapętlonego motywu, który po jakimś czasie działał mi na nerwy. Jest szansa, że jest to związane z moimi częstymi morskimi potyczkami, którym za każdym razem towarzyszyły ten sam marszowy kawałek.
To, co do tej pory zobaczyłem w produkcji studia 1LastGame, naprawdę przypadło mi do gustu. Może nie jest to niezwykle rozbudowany tytuł z mnóstwem statystyk oraz tabelek, ale zdecydowanie ma swój urok. Prosta, miła dla oka grafika oraz losowo generowane mapy i wydarzenia składają się na przyjemne doświadczenie, które zdecydowanie muszę jeszcze trochę potestować. Mam nadzieję, że niedługo uda mi się odblokować więcej statków oraz podejść do wyższego stopnia trudności. Możecie być pewni, że jak tylko ogarnę te tematy i spróbuję jeszcze kilka razy zostać królem piratów, na bloga wleci dłuższa recenzja Reclaim the Sea.
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!
Artykuł Pierwsze wrażenia z Reclaim the Sea (PC) – Wybierz się na podbój mórz pochodzi z serwisu Pograne.