Odwiedziłem Pyrkon już osiem razy: jako uczestnik, przedstawiciel mediów, a nawet twórca programu. Chodziłem w cosplayu i po cywilu. Wydaje mi się, że nie ważne, co bym napisał o Pyrkon 2025, to będzie to opinia osoby, która jest zakochana w tej imprezie. Patrzy na nią dużo przychylniej z różowymi okularami nostalgii. Dlatego podejdę do tego z innej strony.
Przyjechałem w czwartek około północy do mieszkania mojego znajomego. Jestem jedynym z tych nielicznych wyjątków, którzy nie martwią się o nocleg z powodu dużej ilości znajomych w Poznaniu.
Protip: Niestety od kiedy Pyrkon zrezygnował z tzw. Sleeproomów, to szukanie noclegu w tym okresie jest katorgą, a hotelarze celowo podwyższają ceny. Najlepiej w tym wypadku załatwiać nocleg od razu po poprzedniej edycji. Dobrym momentem jest również styczeń, no i zawsze jest Pyrcamp jeśli komuś nie przeszkadza spanie pod namiotem.
Pobieżnie przeglądałem program, doskonale wiedząc, że jak zwykle wyjdzie w praniu. Pochwaliłem się co do moich planów zdobycia podpisów Jacka Rozenka oraz Tomasza Grodeckiego. Posiedziałem chwilę ze znajomym, w końcu widzimy się raz na kilka miesięcy, a impreza zaczyna się od 12:00. Później poszliśmy spać, bo przecież jutro pierwszy dzień festiwalu, na który czekam cały rok.
W piątek pojawiłem się przed budynkiem MTP, czyli Międzynarodowych Targów Poznańskich, trochę przed godziną 12:00. Na wstępie przywitały mnie ogromne kolejki przy obydwu wejściach. Na szczęście jako media nie miałem tego problemu i mogłem wejść bez problemowo na terenie targów.
Protip: Jeśli macie możliwość warto wymienić bilet jeszcze w czwartek i w piątek nie stać w długich kolejkach. Przy okazji wejściówka na Pyrkon daje Wam darmową komunikację miejską.
Moje kroki od razu skierowały się do legendarnej hali numer cztery, gdzie, będąc przed śniadaniem, chciałem napić się piwa…Nie no, żartowałem. Hala 4 jeszcze wtedy była zamknięta. Szybki rzut oka i już doskonale wiedziałem, gdzie mam się poruszać, w końcu byłem tu nie raz. Jeszcze wszystko się rozstawiało, więc udałem się do strefy LEGO, gdzie mogłem na moment powrócić do czasów dzieciństwa i podziwiać piękne komplety zestawów.
Protip: Do identyfikatora rozdają również mapkę, warto się z nią zapoznać albo zainstalować na telefonie aplikacje – “Konwencik”. Teren targów jest ogromny i zgubić się tam nie jest trudno.
Tam spędziłem trochę czasu i teraz już mogłem udać się do hali numer 4, niestety kolejka do piwa była tak duża, że odpuściłem i udałem się do budynku nr 3, gdzie była strefa inicjatyw twórczych. Masa ludzi z zajawkami na temat różnych światów. Znajdziecie tam wszystko: postapo, Władcę Pierścieni, Dragon Age, Warhammer, Back to the future, Pokemony i masę Gwiezdnych Wojen. Przybiłem piątkę z paroma znajomymi i udałem się dalej. Tym razem do hal nr 7 i 7a, gdzie znajdowały się po kolei strefa anime i gamingowa.
W strefie mangi i anime udałem się do zaprzyjaźnionej Wyspy One Piece – prawdziwej gratki dla fanów pirackiej mangi. Następnie przyszła kolej na strefę gamingową, która nie zachwyciła mnie swoich rozmachem. Wiadomo, że Pyrkon to nie tego typu impreza, ale z roku na rok jestem tą strefą zawiedziony. Po prostu spodziewałem się więcej. Cieszy obecność Cenegi, CD-Action czy Nintendo, ale to wciąż za mało. Już w piątek odczuwałem, że coś wisi w powietrzu. Zazwyczaj piątek był dość luźnym dniem, a tym razem ludzi było podejrzanie dużo. W każdym razie reszta dnia minęła mi spokojnie na spotkaniu starych znajomych, robieniu zdjęć i polowaniu na autografy.
W sobotę już od dziewiątej oczekiwałem na przybycie moich redakcyjnych kolegów Artura oraz Marcina. To był pierwszy dla nich raz na Pyrkonie, więc poczułem się odpowiedzialny, aby ich oprowadzić i pokazać co i jak. Zresztą nietrudno było mnie zauważyć, bo chodziłem w żółtym garniturze (zgadnijcie za jaką postać byłem przebrany). Najlepiej jeśli oddam im głos w tym wypadku.
Jak już wiecie, to była dla mnie nowa przygoda. Nowa, gdyż na samym Pyrkonie nigdy jeszcze nie byłem. Słyszałem wiele – głównie dobrego, więc w końcu trzeba było przełamać złą passę. Wielokrotnie chciałem się wybrać, ale zawsze pojawiało się jakieś „ale”. Na szczęście, nie tym razem. Plan był nieco inny, gdyż pierwotnie chciałem się zjawić z drugą połówką, ale ostatecznie była z nami również córka, więc całe przedsięwzięcie zyskało dodatkowy, rodzinny aspekt. No i właśnie, jak ktoś, kto po raz pierwszy zjawił się na tym wydarzeniu w nieco większym gronie, je ocenia? Wspaniale!
Z jednej strony tłumy ludzi przerażały, bardziej w kwestii bezpieczeństwa małej, z drugiej wywoływały pozytywne wibracje. To dlatego, że od ludzi biła dobra aura – nie umiem tego inaczej nazwać. Mijałem kolejne osoby, a wśród nich tyle radości, uśmiechów i pasji. Gołym okiem było widać, że świetnie się bawią i są w miejscu, gdzie inni rozumieją lub podzielają ich pasje. Bardzo miłe uczucie. Sam wałęsałem się trochę bez ładu i składu – tak, czasami musiałem odejść od bliskich, aby zobaczyć atrakcje.
Moja rodzinka natomiast bawiła się na całego. Wystawy LEGO, zbijanie piąteczek z ludźmi w cosplayach, wizyty w strefie dziecięcej czy tańce podczas koncertu. Dziewczyny wyciągnęły sporo z Pyrkonu, a zaledwie „liznęły” to, co ma do zaoferowania. Jak same przyznały, z chęcią wrócą do Poznania, ja zresztą też. Mam w planie opisać całą przygodę z naszej perspektywy, ale wiedzcie jedno: to jedna z tych imprez, która zostaje w sercu. Byłem na wielu eventach, ale ten zrobił na mnie mocne wrażenie.
Będąc zupełnie szczerym, nijak nie potrafiłem się zmusić do tego, by oddać wszystko, co czułem podczas obcowania na Pyrkonie tylko w dwóch akapitach. Na szczęście dla autora, jak i również dla Was, muszę się przyznać, że moja zabawa trwała tylko jeden dzień. A jak tam było? Cóż, zacznijmy od wad!
Ok, to by było na tyle. A co z zaletami? Po pierwsze, klimat, wylewający się strumieniami klimat wszelakiej maści fantazji. Jesteś fanem anime? Przyjeżdżaj! Lubisz gry? Przyjeżdżaj! A może chcesz poznać swojego ulubionego autora programów o grach? Odpowiedź znasz. Może nie udało mi się obejrzeć wszystkich hal i zobaczyć każdego panelu, na który chciałem wejść, ale wiem jedno, za rok jadę tam na dłużej. Poznałem tam wielu wspaniałych ludzi, którzy z miłością do swoich pasji przyjechali dzielić się świetną energią.
Wystawa LEGO czy też wyspa One Piece zrobiła na mnie pieruńskie wrażenie. Była to też świetna okazja, by spotkać się z przyjaciółmi z redakcji, a także, by pograć w większej grupie w Mario Kart World na nowo nabytych konsolach Nintendo Switch 2. Zaraz obok stoiska z Mario Kart World! Dobra, basta, czy jest coś do poprawienia na kolejnym Pyrkonie? W niektórych salach przydałoby się lepiej ustawić wentylację, a także warto sprawdzać, czy autorzy paneli faktycznie zmieszczą się w wyznaczonym czasie. Tymczasem bracia i siostry, „jest już ciemno!!!” Do zobaczenia za rok.
Osobiście uważam, że to było więcej tego samego, plus oczywiście masa świetnych interakcji z ludźmi, co potwierdzi Artur. Byłem zatrzymywany co chwilę, aby zrobić sobie ze mną zdjęcie. To właśnie dla mnie siła Pyrkonu i powód, dla którego wracam co roku, masa pozytywnej energii. Wszyscy są dla siebie życzliwi i nie ma tutaj hejtu. Wszyscy przyjechaliśmy się tam dobrze bawić.
Nawet nie musicie mieć specjalnego planu na ten dzień, wystarczy, że będziecie przechodzić i już znajdziecie jakąś ciekawą interakcję między uczestnikami czy jakiś pochód, albo ludzi tańczących Belgijkę. Na Pyrkonie zawsze coś się dzieje i niestety z powodu wielkości MTP nie da się wszystkiego zobaczyć jednego dnia.
Protip: Jeśli ktoś chciałby jechać na jeden dzień to sobota jest do tego idealnym dniem, bo wtedy najwięcej się dzieje. Niestety trzeba też liczyć się z ogromnymi kolejkami i masą ludzi, których będziemy mijać.
Niedziela to zawsze był dzień, który zlatywał bardzo szybko, każdy śpieszył się do domu, ale wiadomo, ostatnie piwo na Pyrkonie trzeba było wypić. To również ostatnia szansa, aby kupić coś na hali nr 5 w strefie dla wystawców. To już taka moja tradycja, że zakupy zostawiam na ostatni dzień, ale ogólnie nie polecam tego robić.
Protip: Na Pyrkonie towar jest ograniczony i może zdarzyć się tak, że coś zostanie wyprzedane, więc jeśli macie coś upatrzonego i nie jest specjalnie drogie, to nie zastanawiajcie się.
No i przyszedł czas pożegnania się z Pyrkonem. Tegoroczna edycja okazała się jedną z lepszych, jakie pamiętam. Już oczywiście zapowiedziałem się, że pojawię się za rok. Pomimo że powrót do Krakowa była długa i męcząca, a następnego dnia przydałby się dzień wolny, aby odpocząć od trzydniowego szaleństwa to jak zwykle jestem zadowolony. No i na koniec dodam, że moje przypuszczenia okazały się słuszne. W tym roku Pyrkon 2025 odwiedziło prawie 70 tys. odwiedzających, co jest wynikiem imponującym. Nie tylko w skali Polski, ale i również Europy.
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!
Artykuł Tłumy, cosplaye i 70 tys. ludzi: Tak wyglądał Pyrkon 2025 pochodzi z serwisu Pograne.