Warhammer: The End Times – Vermintide – Schluesselschloss – recenzja (XONE). Mały zamek za małe pieniądze

Ekipa z Fatshark ewidentnie nie lubi graczy, a przynajmniej mieli taki okres, kiedy starali się uprzykrzyć im życie. No, dobra, trzeba oddać rekinowi, co rekinie. Tworzą dobre, fakt, ale zdecydowanie tytułami swoich gier chcieli sprawić, by gracze, rozmawiając o nich (na potrzeby narracji załóżmy, że wcale nie posługujemy się ich skróconymi nazwami) musieli w połowie ich wymawiania zaczerpnąć powietrza, a miło by było, gdyby przy okazji połamali sobie język i nadwyrężyli krtań. Dowcipkuję sobie, aczkolwiek nie da się ukryć, że Warhammer: The End Times – Vermintide – Schluesselschloss, jak dumnie brzmi tytuł pierwszego płatnego DLC do kooperacyjnego slashera z 2015 roku, wygląda deprymująco.

Last Stand

Jeżeli Wasza ostatnia przygoda z pierwszym Vermintide’em miała miejsce w momencie premiery, to pozwólcie, że nadam Wam tutaj nieco poprzedniego kontekstu. Otóż Schluesselschloss to nie kolejny rozdział fabularnej kampanii, a rozszerzenie dodanego w 2016 roku modułu Last Stand, czyli zwyczajnie trybu przetrwania. Mechanika stara jak Gears of War, ale wciąż pomimo upływu lat nieśmiertelna. Warto przy tym dodać, że Schluesselschloss, który notabene wydano niecały tydzień po pojawieniu się nowego trybu, jest rozszerzeniem jak najbardziej potrzebnym, bo Last Stand w swojej pierwotnej wersji oferował zaledwie jedną, mało porywającą mapę na planie koła.

Schluesselschloss

Niestety, Schluesselschloss uznać należy za pewne rozczarowanie. Nie dość, że oferuje on zaledwie jedną nową arenę The Fall, to w dodatku nieznacznie bardziej złożoną od tej pierwszej. Zapomnijcie o odblokowywaniu kolejnych pomieszczeń niczym w Zombies z Call of Duty czy Hordzie z Gears of War. Ruina zamku, do której trafiamy, choć jest całkiem klimatyczna i potrafi ucieszyć oko krajobrazem (wszak warownię wybudowano nad olbrzymią przepaścią), jest wyłącznie tym, co zobaczycie po odpaleniu. Ot, dziedziniec z kilkoma odnogami i piętrem, drobna polanka u wejścia i wąski most gdzieś w środku, tyle. Brak tu sekretów czy czegokolwiek, co sprawiłoby, że rozgrywka pozostanie świeża podczas wielokrotnego przechodzenia.

Mały zamek za małe pieniądze

Tyle dobrego, że Schluesselschloss wyceniono całkiem przystępnie, bo na niecałe 14 złotych, więc trudno jest się mimo wszystko boczyć na zawartość. Wciąż jednak chciałoby się, by oferowana w dodatku arena była bardziej złożona lub przynajmniej byłoby ich więcej, nawet kosztem wyższej ceny. Co ważne, jeżeli planujecie wspólną grę ze znajomymi, to dodatkowo możecie się po prostu na to DLC zrzucić (jak zresztą w przypadku każdego dodatku do Vermintide’a) na jedną kopię, bowiem posiadanie go wymagane jest do rozpoczęcia gry na mapie The Fall, ale już dołączyć może każdy. Takie inicjatywy należy chwalić, bo dodatkową arenę może w ten sposób sprawdzić każdy i ewentualnie później podjąć decyzję o kupnie, jeśli tak bardzo mu się spodoba. Toteż pomimo niezbyt zachwycającej zawartości, Schluesselschloss dzięki cenie i podejściu twórców zdecydowanie można się zainteresować, aczkolwiek wciąż nie należy spodziewać się nie wiadomo czego.

Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!

Artykuł Warhammer: The End Times – Vermintide – Schluesselschloss – recenzja (XONE). Mały zamek za małe pieniądze pochodzi z serwisu Pograne.