Powrót legendy po blisko ćwierćwieczu to zawsze wydarzenie. Pamiętam czasy Garou: Mark of the Wolves – to była perełka, która podniosła poprzeczkę dla bijatyk. Kiedy w końcu ogłoszono Fatal Fury: City of the Wolves, nie ukrywam, że byłem pełen nadziei, ale i odrobiny sceptycyzmu. W końcu, czy można wskrzesić taką markę bez uszczerbku na jej reputacji? Czy SNK zdołało oddać hołd klasyce, jednocześnie unowocześniając formułę? Czas stanąć do walki i sprawdzić, co czeka nas w City of the Wolves.
Fatal Fury: City of the Wolves kontynuuje sagę, która przez ponad dwie dekady czekała na swoje rozwinięcie. Historia skupia się tym razem na Legacy of Geese Howard, a poszukiwanie mitycznych Jin Scrolls, które były kluczowym elementem fabularnym w Fatal Fury 3, ponownie staje się osią napędową wydarzeń. Choć fabuła jest prosta i służy głównie jako pretekst do kolejnych walk, to sama konstrukcja świata i motywacje postaci są wystarczająco intrygujące, aby utrzymać naszą uwagę.
W grze pojawia się mieszanka starych znajomych – powracają niemal wszyscy z ekipy z Garou, z Terrym Bogardem i Rockiem Howardem na czele. Rock zresztą dostał solidną dawkę „świeżej farby” i parę nowych-starych ruchów po swoim ojcu, co z pewnością ucieszy fanów. Do gry dołączają również postacie z innych odsłon Fatal Fury, jak choćby Mai Shiranui. Największym zaskoczeniem, i swego czasu źródłem kontrowersji, jest jednak włączenie do obsady postaci takich jak piłkarz Cristiano Ronaldo czy DJ Salvatore Ganacci. Choć ich obecność może wydawać się „gimmickiem”, zaskakująco dobrze wpasowują się w szaloną stylistykę serii, oferując unikalne style walki. SNK obiecuje, że lista wojowników będzie stale rozszerzana, co jest dobrą wiadomością.
Głównym atutem City of the Wolves jest, jak przystało na bijatykę, system walki. I tutaj SNK naprawdę stanęło na wysokości zadania. Gra jest łatwa do nauczenia się, ale oferuje kompleksowe i intuicyjne mechaniki, które pozwalają na głębokie zanurzenie się w rozgrywkę. Podstawą jest oczywiście pasek zdrowia i nowy system Gear gauge, który wypełnia się podczas wykonywania ataków i udanej obrony, pozwalając na wykorzystanie specjalnych ruchów: Ignition (koszt jednego Gear stocku) i Redline (koszt dwóch). Powraca również system z Garou, czyli T.O.P. (Tactical Offense Position), teraz przemianowany na SPG (Selective Potential Gear). Gdy pasek zdrowia wejdzie w strefę SPG, postać staje się silniejsza, odzyskuje witalność, a pasek Gear ładuje się szybciej, umożliwiając wykonanie potężnego Hidden Gear.
Absolutną nowością jest system REV, czyli swoisty pasek ryzyka/nagrody. Wypełnia się on podczas wykonywania akcji REV, ale zbyt intensywne ich użycie prowadzi do stanu wyczerpania (burnout). Odpowiednie zarządzanie tym paskiem otwiera jednak drogę do potężnych umiejętności: REV Arts (odpowiednik EX moves z innych bijatyk, z mocniejszymi i bardziej efektownymi atakami) oraz REV Accel, który pozwala na łączenie EX specialów w długie, niszczycielskie kombinacje. Jest też opcja REV Blow – trudny do zablokowania atak, który wprowadza postać w niemal niemożliwy do zatrzymania stan.
Nie zapomniano także o obronie. Powraca Just Defense, a wraz z nim nowa wersja Hyper, pozwalająca parować wielokrotne ataki. System REV Guard umożliwia zaś chwilowe stworzenie tarczy, która absorbuje ciosy i odpycha przeciwnika, dając chwilę na cenny oddech. Dla tych, którzy dopiero wchodzą w świat bijatyk, SNK przygotowało uproszczony schemat sterowania – Smart Style – choć puryści z pewnością będą go omijać.
Fatal Fury: City of the Wolves oferuje standardowy zestaw trybów, takich jak Arcade, Training i misje treningowe. Jednak prawdziwą gratką jest tryb Episodes of South Town (EOST). To swego rodzaju RPG-lite, gdzie wybieramy postać i eksplorujemy mapę South Town, podejmując się coraz trudniejszych walk, misji i bossów. Statystyki bohatera można ulepszać, a doświadczenie zdobyte w innych trybach również przekłada się na rozwój postaci w EOST, co jest miłym akcentem.
Tryb ten dostarcza mnóstwo uzależniającej zabawy i pozwala na rozbudowanie historii postaci poza główną narrację. Chociaż deweloperzy nie pozwalają na przenoszenie tak rozwiniętych postaci do innych trybów ze względu na zachowanie balansu, to i tak jest to świetne miejsce do poznawania tajników gry i poszczególnych bohaterów. Oprócz tego na odblokowanie czeka masa zawartości, w tym zmiany palet barw, opcje personalizacji, a nawet szafa grająca z historycznymi utworami SNK, które można odtwarzać podczas walk.
Wizualnie Fatal Fury: City of the Wolves prezentuje się rewelacyjnie. SNK porzuciło sprite’y 2D na rzecz trójwymiarowej grafiki, ale w bardzo stylowy sposób. Komiksowa, cel-shadingowa estetyka przypomina nowoczesne odsłony Marvel vs. Capcom, co jest ogromnym komplementem. Modele postaci są szczegółowe i dynamiczne, a areny walki – których jest aż 19 – są pełne easter eggów dla długoletnich fanów i charakteryzują się dużą różnorodnością.
Jednym z naprawdę fajnych smaczków jest efekt „ducha”, który pozostawiają postacie podczas wykonywania odwoływalnych (cancel) ruchów REV Accel – wygląda to zjawiskowo. Pomimo przejścia na 3D, postacie nadal są rozpoznawalne i czuje się, że są częścią tego samego uniwersum, choć z nowym, kreskówkowym blaskiem. SNK zadbało o to, by każda lokacja była unikalna i odzwierciedlała charakter South Town.
Na PC, Fatal Fury: City of the Wolves działa niemal bez zarzutu. Wersja na Steam Deck również spisuje się świetnie, co świadczy o dobrej optymalizacji. Co więcej, w bijatykach standardem stał się rollback netcode, i SNK nie zawodzi – rozgrywka online jest płynna i stabilna, bez odczuwalnych opóźnień. To kluczowe dla gier tego gatunku i naprawdę cieszy, że twórcy przyłożyli się do tego aspektu.
Zapowiedziano również cross-platform play, co oznacza, że będziemy mogli zmierzyć się z przyjaciółmi niezależnie od platformy, na której grają. To świetna wiadomość, która zapewni dużą bazę graczy i żywotność trybów sieciowych na długie lata.
Fatal Fury: City of the Wolves to bez wątpienia triumfalny powrót serii, na który fani czekali dwie i pół dekady. SNK udało się stworzyć grę, która z jednej strony oddaje hołd bogatej historii gatunku i legendarnej marce, a z drugiej wprowadza świeże, nowoczesne mechaniki, które idealnie wpasowują się w obecne standardy.
Gra jest solidna pod każdym względem: od zrównoważonego systemu walki, przez intrygującą obsadę postaci, po rewelacyjną oprawę audiowizualną. Chociaż obecność pewnych „licencjonowanych” postaci może budzić początkowe wątpliwości, to ostatecznie wnoszą one coś świeżego w rozgrywkę. To tytuł, który potrafi wciągnąć zarówno weteranów bijatyk, jak i nowych graczy, oferując głębię, ale i przystępność.
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse.
Artykuł Fatal Fury: City of the Wolves – recenzja (PC). Czy to najlepsza bijatyka SNK? pochodzi z serwisu Pograne.