W tym roku reprezentowałam redakcję na CD Action Expo. Wprawdzie pogoda nie sprzyjała podróżom, bo padało, ale to mnie bynajmniej nie zniechęciło. Może tylko trochę przyspieszyłam kroku… Zaraz po wejściu do hali Atlas Areny przywitała mnie strefa Xbox Game Passa wraz ze świeżutką nowością. Mowa o Silksong – pograłam chwilę i to chyba będzie ładna, prosta gierka. Polecam!
Program wywiadów, wykładów i paneli rozkładał się na cztery miejsca. Scenę główną, Gamedev Area, Salę społeczności i Content Zone. Trzy ostatnie strefy miały własne salki konferencyjne, dzięki czemu szum targów nie zagłuszał tego, co mówili prowadzący.
Pierwszy sobotni panel na Scenie głównej został trochę przesunięty, chyba dlatego że przed wejściem o 10.30 wciąż czekał spory tłumek graczy czekających na wejście. Zdaje się, że zaczęto wpuszczać do środka chwilę po 10. Generowało to problem dla ludzi, którzy chcieli uczestniczyć w spotkaniach rozpoczynających się o 10.15 lub 10.30. Lepiej byłoby chyba otworzyć bramy trochę wcześniej lub zacząć cały program np. od 11, bo później albo uczestnicy będą niezadowoleni, że nie zdążyli, albo od początku będzie obsuwa.
Później już wszystko jednak szło jak w zegarku, a program był bardzo ciekawy. Na głównej można było posłuchać nie tylko o gamingu, ale też o tematach popkulturowych – od Star Warsów przez seriale po gry indie. Prym przez większość czasu wiódł tam jak zwykle bezbłędny Mateusz Witczak, który z werwą prowadził większość spotkań, chociaż w tej roli pojawiali się też dziennikarze z CD Action, jak choćby Karol Laska czy Dawid „spikain” Bojarski. Z kolei w mniejszych salach odbywały się różne spotkania z twórcami gier czy dyskusje o popkulturze. Było też kilka cieszących się dużą popularnością punktów programu z redakcją CD Action, której członkowie opowiadali o codziennej pracy.
Główna przestrzeń Atlas Areny była szczelnie wypełniona stoiskami, na których można było pograć w gierki, kupić merch czy wziąć udział w konkursie, a nawet zapisać się do bazy DKMS. Proporcje jednak były mocno zaburzone: sporo rzeczy do kupienia (i jak zwykle trzeba szukać czegoś sensownego wśród zalewu chińskich gadżetów), a mało gier. Oczywiście jak zwykle dość oblegana była strefa Nintendo, a duże stoisko z VR-ami miał Instytut Pamięci Narodowej.
Zawsze zaglądam na stoisko IPN-u, bo ich gry, chociaż proste, traktują o polskiej historii i mają starannie przedstawione tło historyczne. Tym razem zagrałam w Lotników, zarówno w wersji zwykłej, jak i na VR. To przygodówka edukacyjna, w której przyglądamy się pracy lotników 1586 Eskadry Specjalnego Przeznaczenia podczas II wojny światowej. Przy okazji rozgrywki poznajemy sporo historii i rozwiązujemy łamigłówki. Na stoisku VR-owym pograłam w fajną wersję – mogłam sobie pochodzić po hangarze, poklikać, podotykać rzeczy i je poznać. Można było też wybrać opcję ze strzelaniem! Z kolei w wersji dostępnej na komputerze rozwiązywałam zagadki i łamigłówki.
Wprawdzie dotychczasowe gry z Instytutu Pamięci Narodowej nie były specjalnie bardzo porywające, ale jeśli macie wolny wieczór i interesujecie się historią, są dostępne za darmo na Steamie, więc można je wypróbować. Wracając do kwestii proporcji merch/gry na CD Action Expo, niestety wystawiło się tylko kilku deweloperów gier indie.
Niemniej jednak udało nam się pograć w śmieszne Do You Even Forklift?, której demo możecie ograć na Steamie. To mała gierka od Garage 5, w której operujemy wózkiem widłowym. Jej estetykę zainspirowało studio Ghibli, a tematykę – zapewne zdenerwowanie podczas szukania miejsca parkingowego. Na krótkich poziomach wózkiem widłowym przenosimy pojazdy w wyznaczone miejsca, ale trzeba uważać – bo im dalej, tym trudniej!
Kolejną grą, którą wypróbowałyśmy (tym razem wspólnie), było Starkheim Tournament. To pikselartowa bijatyka 2D od Project MOX. Pod względem mechanik przypomina klasyki bijatyk, np. Mortal Kombat i również dostarcza mnóstwo zabawy. Niebawem twórcy udostępnią wersję alpha, więc sami będziecie mogli spróbować swoich sił!
Na koniec zostawiłam sobie spróbowanie sił w pikselowym point and clicku Deep Sleep: Labyrinth of the Forsaken scriptweldera. Zaskoczyła mnie walka turowa, ale na stoisku dowiedziałam się, że szykuje się tryb fabularny, w którym będzie ona, zdaje się, znacznie ułatwiona. Zresztą ta jedna, którą przetrwałam podczas krótkiego grania pod okiem twórcy, była do ogarnięcia. Do tej produkcji mocno przyciągają estetyka i vibe: miłośnicy mrocznych, onirycznych pikselowych opowieści na pewno się w niej odnajdą. Na wspomnienie zasługuje też ciekawa mechanika świadomego śnienia, dzięki której można tworzyć przedmioty.
Na szczególną uwagę zasługuje obszerna strefa retro, na której można było pograć na starych konsolach. W jednym miejscu skupili się fani Tetrisa i żałuję, bo mi akurat nie udało się pograć ze względu na to, że trafiłam na zbugowaną konsolę, w której cały czas spadał jeden klocek, który znikał po dotarciu na dół. Ale to mój pech, inni nie mieli chyba takich problemów.
Ja sobie za to pograłam w moją ulubioną grę z dzieciństwa, River Raid, o której zresztą dopiero w dorosłości się dowiedziałam, że lecimy w niej nad rzeką. Małej Kasi wydawało się, że to jakiś świat fantasy, w którym poruszamy się w jakimś magicznym tunelu. Stare konsole się trochę zacinały, ale wokół krążyła obsługa, która wyłapywała takie sytuacje, podchodziła do skonfundowanych ludzi i oferowała pomoc.
Na Atlas Arenie znajdowała się też osobno wydzielona strefa Gothica. Była ukryta, bo trzeba było zejść z głównej hali do korytarza, ale może dzięki temu fani tego klasyka łatwiej mogli się znaleźć i wygodniej spędzać ze sobą czas. Można było tam zobaczyć kolekcję Gothic/Risen, zagrać w Ryżowego księcia, ludzie robili sobie zdjęcia z imponującymi standami i cosplayerami w pięknych strojach.
Jeśli chodzi o tego typu wydarzenia, mam porównanie tylko z Poznań Game Arena (odsyłam do relacji z zeszłego roku) i w Łodzi było zdecydowanie bardziej klimatycznie i rodzinnie. Oczywiście odbyło się to kosztem choćby liczby gier do wypróbowania, ale po co mi 100 tytułów, jeśli dostaję oczopląsu, bo i tak nie jestem w stanie wszystkich wypróbować? Mam nadzieję, że w przyszłym roku uda się zaangażować więcej polskich twórców gier niezależnych, bo te punkty na takich wydarzeniach uważam zawsze za najciekawsze.
Ostatecznie ja zawsze wolałabym, żeby na hali było więcej gierek i ludzi z branży niż sprzedawców śmieciowego jedzenia czy chińskich gadżetów. Nie można jednak mieć wszystkiego. Z wizyty w Łodzi jestem bardzo zadowolona, uczestniczyłam w wielu ciekawych panelach, pograłam w gry, pogadałam z ludźmi. Na całym wydarzeniu, mimo niesprzyjającej pogody, panowała miła atmosfera. Organizatorom gratuluję porządnego eventu i mam nadzieję, że uda się pojechać również za rok!
Artykuł Jak spędzić deszczową sobotę, czyli relacja z CD Action Expo 2025 pochodzi z serwisu Grajmerki – gry (nie tylko) kobiecym okiem.