To gra, która od pierwszych minut otula klimatem cozy, a jednocześnie zaskakuje głębszymi, nie zawsze lekkimi wątkami. Z jednej strony dajemy się wciągnąć w małomiasteczkowe życie i przyjemną pracę. Z drugiej zaś – stajemy częścią kapitalistycznej afery. Jest zatem miło i przyjemnie, ale nie aż tak, jak można by się tego spodziewać. Bo z czasem… cóż, robi się coraz mroczniej.
Discounty to połączenie symulatora życia i gry narracyjnej z elementami zarządzania. Fabularnie wpisuje się w nurt cozy games – takich jak Stardew Valley, Fae Farm, której recenzję mamy na stronie, której recenzję mamy na stronie, czy Sun Haven. Gier, które mają przede wszystkim relaksować, ale też wciągać nas do nowego świata pełnego różnorodnych bohaterów. Tutaj wcielamy się w postać właścicielki marketu w małym miasteczku, a przy okazji poznajemy jego mieszkańców i odkrywamy ich tajemnice. Rozgrywka łączy więc codzienny schemat prowadzenia sklepu z fabułą, w której ważne miejsce zajmują rozmowy (również te podsłuchane) i relacje. To spokojna, nastrojowa produkcja, ale nie brakuje jej też smutnych i mrocznych tonów, które nadają całości pewnej głębi.
Discounty opowiada historię osadzoną w niewielkiej społeczności, gdzie każdy zna każdego. Gdzie każdy wie wszystko o wszystkich. Gdzie wrogami są wielcy i bogaci, a maluczcy muszą łączyć siły przeciwko nim. Nie jest to zatem gra wyłącznie o wykładaniu i kasowaniu towarów – to opowieść o relacjach i codziennym życiu. Niestety nasze decyzje nie zmieniają biegu fabuły, a sama historia podąża raczej jednym schematem. Ale i tak dzięki mieszkańcom czujemy się częścią tego świata i naprawdę możemy coś dla niego zrobić.
Szczególną rolę odgrywają w Discounty dialogi. Jest ich naprawdę dużo, a co najważniejsze – są błyskotliwe, zabawne i pełne „smaczków”. Twórcy zadbali o to, by rozmowy nie były dodatkiem, który można po prostu przeklikać. Wręcz przeciwnie – bez nich trudno byłoby odczuć specyficzny klimat miasteczka Blomkest. To właśnie mieszkańcy nadają tej grze charakteru, a ich anegdoty i opowiastki sprawiają, że fabuła wydaje się żywa i autentyczna. A poza tym – tylko dzięki rozmowom z innymi popchniemy fabułę do przodu. Niektóre wątki zostają odpalone dopiero wtedy, gdy w odpowiednim momencie sami o to zadbamy. Moja rada? Nigdy nie omijajcie przedmiotów podświetlonych na żółto. One będą Was prowadzić, nawet jeśli dzień wcześniej wyglądały zupełnie normalnie.
Trzonem rozgrywki jest prowadzenie przejętego po przemądrzałej ciotce marketu. Serio, ciotka Tellar jako nie-do-końca-złol zasługuje na serię ciężkich westchnień. Początkowo dostajemy od niej tylko maleńki sklepik, który z czasem rozbudowujemy o kolejne metry i pomieszczenia. Możemy go urządzać, przestawiać półki, dobierać asortyment i dekorować wnętrze. To tutaj dokonuje się największy progres. Powiększamy przestrzeń, ulepszamy szafki i lodówki, dorzucamy kolejne boostery i w ten sposób rozwijamy swój biznes.
Prowadzenie sklepu daje mnóstwo radochy. Każdy dzień wypełnia rytuał codziennych obowiązków. Wolne mamy tylko niedziele, zaś od poniedziałku do soboty godziny 9-17 spędzamy przy robocie. Myjemy podłogi, wykładamy towar i kasujemy produkty. I dopóki nie ulepszymy wyposażenia – odbywa się to za pomocą kalkulatora. Pozdrawiam wszystkich antyfanów matematyki, których czeka tutaj cudowna zabawa!
W prowadzeniu Discounty (tak, to nie tylko tytuł gry!) uwielbiam to, że nagle orientujemy się, iż minęło kilka godzin rozgrywki. Dla mnie ta rutyna jest wybitnie relaksująca i chciałabym w kółko i w kółko rozwijać swój sklep. Niestety, wraz z końcem głównej fabuły rozgrywka traci tempo. Nie pojawiają się nowe wyzwania, sklep nie rozwija się dalej, a grze brakuje jakiegoś elementu, który zachęciłby do powrotu. Ot, chociażby rozbudowy marnej przyczepki, w której wciąż mieszkamy. Na szczęście sprzedaż Discounty okazała się takim sukcesem, że to akurat ma się zmienić. Twórcy obiecali aktualizacje, więc jest szansa, że w przyszłości wrócimy do tego świata z wielką radością.
Za minus trzeba też uznać system zapisu gry. Możemy liczyć wyłącznie na autozapis na koniec dnia, gdy nasza postać idzie spać. Realnie jest to koło dwudziestu-trzydziestu minut gry – czyli naprawdę niemało. Brakuje opcji zapisania postępu w dowolnym momencie – i bywa to naprawdę frustrujące. Podobnie jest z opcją pauzy, która nie istnieje. Jeśli chcemy spokojnie przearanżować sklep, czas i tak płynie i nie ma szans spokojnie tego ogarnąć. To irytuje, tym bardziej że dopiero z czasem odkrywamy, jaki układ alejek będzie najlepszy. Albo dokupujemy boostery, których nie ma gdzie spokojnie wstawić. Chciałabym, aby to także się zmieniło.
A teraz czas na dobrą wiadomość dla osób, które nie znoszą utrudnień znanych z innych symulatorów. Nasza postać ma tutaj pełen luz. Nie pójdziemy spać? Nic się nie dzieje – gra po prostu przerzuci nas do następnego dnia, gdy wybije północ. Żadnych konsekwencji typu zmęczenie czy ograbione kieszenie. Biegamy po miasteczku wzdłuż i wszerz? Spoko – nie musimy jeść, pić kawy ani odpoczywać. Zero pasków energii, zero komplikacji.
Jedyna presja to ta finansowa. Sklep musi zarabiać, żebyśmy szli z fabułą do przodu. Kupujemy za to ulepszenia i towar, ale też wypełniamy najważniejsze zadania w historii. Na szczęście drobniaki leżą tu na ulicy. I to dosłownie. Do sakiewki wpada nam coś dzięki recyklingowi opakowań i oddawaniu zebranych śmieci do automatu na wysypisku. Nieźle, prawda?
Jeżeli nie lubimy się stresować takimi elementami, jak utrzymanie poziomu energii, Discounty naprawdę pozwoli się nam zrelaksować. No, a przynajmniej w tym zakresie. Nie będę tu wspominać o mrocznych tajemnicach i protestach, z którymi przyjdzie się nam mierzyć.
Pod względem oprawy audiowizualnej Discounty robi świetne wrażenie. Grafika jest kolorowa i pełna detali, co sprawia, że zarówno miasteczko, jak i sam sklep wyglądają urokliwie. Każda lokacja ma specyficzny charakter i zachęca do tego, by ją zeksplorować. Mamy tutaj obszerne lasy, mroczny port, mniej lub bardziej bogate wnętrza domów, barwną farmę i wiele innych miejscówek. A wszystko to w pikselartowej oprawie, którą ja akurat lubię bardzo.
Recenzja Discounty nie mogłaby się obyć także bez wzmianki o warstwie audio. Ścieżka dźwiękowa świetnie buduje klimat cozy, ale potrafi też wybrzmieć mocniej, kiedy fabuła wkracza w bardziej mroczne rejony. To właśnie balans pomiędzy lekkością a lekkim dramatyzmem sprawia, że klimat gry jest jeszcze podkręcony. Dźwięki tła, spokojne melodie i zmieniające się akcenty muzyczne dostarczają autentycznej satysfakcji. Sama najbardziej polubiłam dźwięki charakterystyczne dla sklepu (kasowanie produktów, wykładanie towaru itd.). I bardzo się cieszę, że twórcy naprawdę o to zadbali.
Discounty ma kilka mocnych stron, które sprawiają, że trudno się od niej oderwać. Przede wszystkim urzeka oprawą – grafika jest dopracowana, a muzyka idealnie uzupełnia klimat. Do tego dochodzą dialogi, których nie sposób pomijać. To właśnie one nadają grze charakteru i sprawiają, że nie chce się od niej odrywać.
Ogromnym plusem jest też sama możliwość prowadzenia sklepu. Urządzanie wnętrza, dobieranie półek czy układanie towaru daje sporo frajdy. Trochę inaczej wygląda kwestia tworzenia naszego człowieka. Personalizacja postaci jest mocno ograniczona, ale ostatecznie nie odczuwałam tego jako wady, raczej jako ułatwienie. Ułatwienie, które pozwala szybciej zanurzyć się w rozgrywce. Całość spaja przytulny klimat, dzięki któremu Discounty po prostu relaksuje. Ale nie tylko, bo potrafi też poruszyć gracza poważniejszymi wątkami. Wątkami dotyczącymi kapitalizmu, relacji międzyludzkich i tworzenia zjednoczonej społeczności.
Nie oznacza to jednak, że gra jest pozbawiona wad. O braku zawartości po ukończeniu fabuły, pauzie i zapisie już wspominałam. Oprócz nich w trakcie rozgrywki zdarzyło mi się też kilka poważniejszych błędów. Gra kilkakrotnie potrafiła zawiesić się całkowicie. A gdy coś takiego dzieje się o 22:57 i musisz cały pracowity dzień przejść od nowa – oj, boli.
Nieco rozczarowuje również schematyczność fabuły. Mimo że dialogi są błyskotliwe, nasze decyzje (być może poza jedną) nie mają realnego wpływu na rozwój historii. To sprawia, że zamiast poczucia sprawczości gracz dostaje dobrze poprowadzoną, ale w gruncie rzeczy liniową opowieść.
Pisząc recenzję Discounty, nie mogłabym odmówić sobie przeanalizowania tematu ogrywania tego tytułu przez dzieciaki.
Discounty nie zawiera przemocy ani brutalnych scen, więc teoretycznie jest bezpieczną produkcją dla młodszych graczy. Jednak duża ilość tekstu i fabularnych wątków wymaga dobrej znajomości języka angielskiego. Co więcej, niektóre tematy poruszane w historii mają cięższy wydźwięk. Sama momentami autentycznie łapałam tutaj doła! To może stanowić dobry punkt wyjścia do rozmów z dziećmi, ale nie zawsze będzie dla nich w pełni zrozumiałe.
Dlatego uznałabym, że gra sprawdzi się raczej w przypadku starszych dzieci i nastolatków, a nie najmłodszych. A jeśli interesuje cię ten temat szerzej, zajrzyj do mojego tekstu: Jak grać w gry wideo z dziećmi?
Przejście głównej fabuły w Discounty zajęło mi około dwudziestu godzin. To solidny wynik, zwłaszcza że nie goniłam na złamanie karku od zadania do zadania. Lubiłam zatrzymywać się na dłużej w sklepie, urządzać go po swojemu i spokojnie chłonąć jego klimat. Absolutnie zero związków z moją pracoholistyczną duszą.
Widziałam jednak, że niektórzy gracze kończyli historię dwa razy szybciej. Myślę, że sporo zależy od stylu rozgrywki. Jeśli ktoś koncentruje się wyłącznie na fabule i pomija dialogi, gra rzeczywiście może zająć dużo mniej czasu. Natomiast jeśli chce się nacieszyć każdym dniem i wczytywać w fascynujące rozmowy z mieszkańcami, wyciągnie z tego dużo więcej.
Discounty to gra, która autentycznie mnie ujęła. Relaksująca, pełna klimatu i świetnie napisana – pochłania bez reszty od pierwszych minut. Jej największym problemem jest brak zawartości po zakończeniu fabuły, ale mam poczucie, że twórcy naprawdę dbają o swój projekt. Od premiery wprowadzają poprawki i zapowiedzieli dalszy rozwój gry, więc przyszłość rysuje się obiecująco. Sama długo czekałam na ten tytuł i naprawdę spełnił moje oczekiwania i to pomimo swoich drobnych wad.
Ja Discounty ogrywałam na Steam Decku i tam tytuł działa bardzo dobrze. Jednak na Nintendo Switch (podobno) pojawiają się problemy – sterowanie potrafi frustrować, a błędy występują częściej. Sama miałam chwilę zawieszenia, gdy zamieniłam kalkulator na skaner. Jednak szybko połapałam się co i jak i przestałam zwracać uwagę na sposób sterowania w trakcie kasowania produktów. Pozostał czysty relaks!
Podsumowując: Discounty to obowiązkowa propozycja dla fanów klimatów cozy, gier o zarządzaniu i historii osadzonych w małych miasteczkach. Jeśli spodobało ci się Stardew Valley czy Graveyard Keeper, tutaj również znajdziesz coś dla siebie. Mnie ta gra wciągnęła na długo – i mam nadzieję, że kolejne aktualizacje uczynią ją jeszcze lepszą.
Lubisz przytulne gry? Sprawdź nasz ranking najciekawszych gier cozy z premierą w 2025.
Artykuł Kapitalistyczne dylematy w świecie cozy. Discounty – recenzja gry pochodzi z serwisu Grajmerki – gry (nie tylko) kobiecym okiem.