Kiedy piszę te słowa, jest jeszcze lipiec, czyli idealny moment na tak zwany – przynajmniej w millenialskiej nomenklaturze – „wywczas”. A jak „wywczas”, to wiadomo, że nie ma lepszego sposobu na jego organizację, niż odpalenie dodatku The Sims: Wakacje i wyruszenie na podbój wakacyjnej wyspy. Oto bowiem w 2002 roku, kiedy Simowie zdążyli już zadbać o swoje kariery i życie towarzyskie, przyszła pora na odrobinę odpoczynku od wielkomiejskiego zgiełku. Wizja ta cieszyła mnie niezmiernie, bo Wakacje to jedno z tych rozszerzeń, z którym romansowałem zaledwie przelotnie, a które mimo wszystko zapisało się złotymi zgłoskami w mojej pamięci.
No, bo jak tu nie czuć ekscytacji, kiedy za jedyne 500 simoleonów możemy zadzwonić po taksówkę i wybrać się z całą rodzinę urlop. Trafiamy wówczas do zupełnie nowej dzielnicy, czyli wspomnianej wakacyjnej wyspy, stanowiącej swego rodzaju park rozrywki, bo znajdziemy na niej zarówno piaszczyste plaże z kurortami, jak i leśne obozowiska oraz zimowe schroniska (wszystkie lokacje idą w parze z nowym, odpowiednim do warunków odzieniem). Pierwsze spojrzenie na nową mapę napawa masą optymizmu, obiecując różnorodne przygody i masę atrakcji do zaliczenia na każdej z dziewięciu stworzonych przez twórców parcel (aczkolwiek możemy je dowolnie modyfikować, o ile nie jesteśmy na nich w trakcie wakacji).
Nie potrzeba jednak zbyt wiele czasu, by ujawniły się problemy The Sims: Wakacje. Choć nowe miejscówki są teoretycznie zróżnicowane, to samo urlopowanie się na nich jest raczej nudne. Jasne, zamiast w hotelu, można spać w namiocie bądź igloo, na plaży znajdziemy boisko do siatki, w górach ulepimy bałwana i pośmigamy na snowboardzie, a w lesie pójdziemy na ryby. Do tego spotkać tu można masę nowych twarzy, zarówno pracowników kurortów (w tym urocze maskotki), jak i zwykłe rodziny z dziećmi. Jeżeli do czerpania z rozgrywki pełni frajdy potrzebujecie dodatkowego bodźca, stawianego przez grę celu, to tutaj znudzicie się dość szybko, bo takowego w zasadzie nie ma, przez co prostota rozgrywki pierwszego The Sims staje się widoczna jak na dłoni.
W trakcie wakacji nie musimy się bowiem martwić o pracę, obrażających się na nas przyjaciół czy nawet potrzeby, bo te na wczasach opadają znacznie szybciej, a kurorty zapewniają wszystkie potrzebne do ich zregenerowania przedmioty. Jedynym, o co musimy się martwić, jest opłacanie co wieczór pokoju bądź namiotu. Poza tym hulaj dusza, piekła nie ma. Niby fajnie, ale rozpieszczony przygodami z dodatków Ucieczka w plener czy Przygoda w dżungli do The Sims 4 tutaj czułem się po prostu znużony. Wakacyjna wyspa nie oferuje bowiem zbyt wiele aktywności, których nie jestem w stanie wykonać w domu, a przecież ileż razy można łowić nieistniejące ryby, skakać do basenu czy lepić bałwana?
W zasadzie jedyną rzeczą, która autentycznie mi się podobała, było kolekcjonowanie pamiątek z wakacji. Oczywiście nadal jest to bardzo prosta mechanika, bo wystarczy znaleźć lokalny lunapark i grać na jego stanowiskach tak długo, aż zbierzemy odpowiednią liczbę biletów, by wymienić je na nagrodę. Pamiątek w postaci figurek jest osiem, ale podczas łowienia bądź przeczesywania parceli przy pomocy wykrywacza metalu możemy znaleźć dodatkowe skarby. Za główny cel dodatku można natomiast obrać osiągnięcie trzech specjalnych nagród dla każdego typu lokacji – plażowego, leśnego bądź górskiego. Te przyznawane są przez zarządczynię kurortu za spędzenie udanego urlopu, czyli uzyskaniu ukrytego wyniku 150 punktów. Im więcej ciekawych aktywności wykonujemy i im lepsze humory mają nasi Simowie, tym więcej punktów zdobywamy.
Po powrocie do domu nasi podopieczni automatycznie wystawią zdobyte pamiątki gdzieś w domu z priorytetem dla debiutującej w The Sims: Wakacje gablotki na nagrody. Jeżeli natomiast o nowe meble chodzi, to poza nią znajdziemy tutaj ich cały szereg, utrzymany przede wszystkim w wakacyjnym stylu. Sporo tu drewnianych wstawek jak choćby stolik kawowy z pnia, kamienne kominki czy zawieszane na ścianie sanki. Z ciekawszych przedmiotów warto wspomnieć ponadto o koszu do koszykówki, nowej wannie z hydromasażem z sekwoi, a także dywanie z niedźwiedzia polarnego, perfekcyjnym do rozmaitych figli. Część z przedmiotów ograniczono przy tym wyłącznie do wakacyjnej wyspy, ale nawet bez nich da się tu stworzyć ładną chatkę.
The Sims: Wakacje z perspektywy czasu to jedno z rozszerzeń, które zestarzało się najmocniej. Jeżeli wiecie, jak wyglądają współczesne dodatki wakacyjne do The Sims 4, to tutaj będziecie się raczej nudzić. Niemniej, trudno jest się na twórców złościć, zważywszy na to, jak bardzo pionierskim produktem było The Sims: Wakacje. Ba, było to rozszerzenie wręcz magiczne. Wiem, bo sam tam byłem. Możliwość wyjazdu na wczasy, oderwania się od rutyny i skolekcjonowania wszystkich pamiątek uzależniała, nawet jeśli dzisiaj nie wzbudza już podobnych emocji.
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!
Artykuł Kącik Retro: The Sims: Wakacje (PC). Pierwsze wczasy pochodzi z serwisu Pograne.